Dziś są moje 35 urodziny. Nie piszę o tym bo oczekuję od Was życzeń czy prezentów. Jest to okazja, którą chcę wykorzystać aby podzielić się z Wami pewną refleksją…
Z okazji urodzin Żona przygotowała dla mnie wyjątkowy prezent – z punktu widzenia moich zainteresowań wręcz wymarzony prezent – mogłem się wybrać na dowolne wyścigi DTM (które jak wiecie bardzo lubię). Powiedziała mi o swoim pomyśle na początku stycznia, abym odpowiednio wcześnie zaplanował cały wyjazd. Po krótkim zastanowieniu zdecydowałem się na zawody na legendarnym torze Monza znajdującym się we Włoszech w okolicach Mediolanu. Dodatkowym atutem przemawiającym za tym wyborem był fakt, że DTM miało zagościć tam po raz pierwszy w swojej historii. Data wyjazdu pasowała mi idealnie – koniec czerwca zapowiadał piękną letnią pogodę. W między czasie okazało się także, że w sezonie 2020 do stawki dołączy Robert Kubica. DTM na legendarnej Monzie i z udziałem Kubicy – takie zestawienie może się już nie powtórzyć, nie mogło być lepiej! Na wyjazd namówiłem trójkę przyjaciół, szykował się wypad w męskim, doborowym towarzystwie. W połowie stycznia wszystko było już dograne – bilety na wyścig i samolot opłacone, nocleg zarezerwowany, zacząłem kompletować potrzeby na wyjazd… W myślach miałem już pomysł na wpisy, relację z całego wypadu. Pozostało odliczanie dni…
Przyszedł luty, marzec, a wraz z nimi pandemia koronawirusa SARS-CoV-2, która wywróciła nasz świat do góry nogami, a przy okazji przekreśliła szanse na wymarzony wyjazd…
Dlaczego o tym piszę? Bynajmniej nie chcę ubolewać nad wyjazdem, który nie doszedł do skutku. Każdy z nas miał jakieś mniejsze lub większe plany, które musiał odpuścić. Niektórzy stracili jeszcze więcej – pracę, zdrowie, a inni nawet życie. Koronawirus wyjątkowo mocno doświadczył północne Włochy, które miały być celem podróży…
Cała ta sytuacja nauczyła mnie kilku ważnych rzeczy (a może bardziej przypomniała o nich?):
- Czasami warto po prostu odpuścić. Powiedzieć trudno i pójść dalej, nawet jeśli poniosło się straty. Nie przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu. W odpuszczaniu nigdy nie byłem zbyt dobry, taka lekcja na pewno się przyda. Po to jest też ten wpis – aby zostawić ten temat za sobą.
- Warto też na chwilę zatrzymać się i doceniać to co się ma, a zwłaszcza te pozornie drobne rzeczy. Pomimo, że wyjazd się nie udał to bardzo doceniam moją Żonę i jej gest, na pewno nigdy nie zapomnę tego prezentu. Doceniam przyjaciół z którymi miałem jechać. Doceniam każdą chwilę, którą mogę obecnie spędzić z bliskimi. Jako fan motoryzacji doceniam też to, że mogłem wyścigi oglądać w TV bo teraz nawet tego nie mogę doświadczyć…
Pocieszające jest to, że trwająca pandemia (raczej) nie będzie końcem świata. Być może taka lampka STOP była nam wszystkim bardzo potrzebna? Nie wiem czy wróci świat jaki znaliśmy, nie wiem czy kiedykolwiek wybiorę się jeszcze na podobny wyjazd (choć bardzo bym chciał)…
W chwili gdy piszę ten tekst (kwiecień 2020) nikt nie wie jak będą wyglądać najbliższe miesiące. Świat sportu zatrzymał się. Wszyscy tęsknią za normalnością, niektórzy (w tym ja) tęsknią za wyścigami jako częścią tej normalności. Organizatorzy DTM planują sezon 2020 rozpocząć w połowie lipca, a czerwcowy wyścig na Monzie został przełożony na jesień. Nawet jeśli się odbędzie (na co szczerze liczę), to już raczej beze mnie. Ale ja chętnie obejrzę go w telewizji i docenię to, że mogę to zrobić. Docenię to i inne drobne rzeczy… I Was też do tego zachęcam.
To tyle jeśli chodzi o historię mojego wyjazdu, który nigdy się nie odbył.
* Fotografia tytułowa pochodzi ze zbiorów Media DTM