Zakup szybkiego rodzinnego kombi za 15-20 tysięcy zł – przed takim zadaniem stanąłem w zeszłym roku poszukując auta dla mojej rodziny. Jest to o tyle ciekawa historia, że skończyłem z zupełnie innym samochodem niż początkowo zakładałem kupić. No ale nie wyprzedzajmy faktów, zacznijmy po kolei…
Drugie, czyli jednak pierwsze auto w rodzinie
Kupno używanego auta warto rozpocząć od spisania swoich oczekiwań, znacząco ułatwia to dalsze poszukiwania. Jakiego auta szukałem?
- Nadwozie Kombi. Niby miało to być drugie auto w rodzinie, ale na tyle duże i uniwersalne, żeby w razie potrzeby mogło zastąpić podstawowy środek lokomocji. Posiadając dzieci i psa wybór kombi to jedyne sensowne wyjście.
- Mocny silnik. Auto niby głównie dla Żony, ale trochę także dla mnie 😉 Ostatnią rzeczą jakiej bym chciał to ciężkie kombi z ospałym wolnossącym silnikiem. Mile widziany był silnik benzynowy z turbodoładowaniem oraz dobrze znoszący instalację LPG (jako opcja na przyszłość). Jeśli chodzi o moc to okolice 150 KM byłyby zupełnie wystarczające.
- Coś z charakterem. Jestem zdania że jak już kupować samochód to z charakterem, niech wyróżnia się na tle innych aut, niech wzbudza emocje! Kryterium najtrudniejsze do opisania, ale każdy fan motoryzacji dokładnie wie o co chodzi.
- Niedrogie. W kwestii budżetu zachowujemy rozsądek, auto w granicach 15 tys. zł plus rezerwa 5 tys. na tzw. „pakiet startowy”. Przypominam że mamy początek 2019 roku, więc wszystkie kwoty o jakich wspominam w dalszej części tekstu odnoszą się do tamtego okresu.
Mając jasno określone kryteria zacząłem szukać. Ważnym założeniem było to, że nie mam zamiaru zwiedzać całej Polski w poszukiwaniu najlepszego egzemplarza – skupiam się na Lubelskim i okolicznych województwach.
Mieć ciastko i zjeść ciastko, czyli szukam BMW
Jako że jestem entuzjastą BMW i posiadaczem klasycznego e30 naturalnie zacząłem od poszukiwania auta tej marki. Na pewno spełniały one kryterium samochodów „z charakterem”, nieco gorzej jeśli chodzi o kwestie budżetu.
Rozpocząłem od świetnego (taki mi się wówczas wydawało) pomysłu aby kupić auto na co dzień i zarazem przyszłego klasyka – zawsze miałem słabość do modelu e36 (popularny „dresowóz”). W pamięci utkwiło mi ogłoszenie z puławskiej Auto Bawarii sprzed kilku miesięcy, które idealnie wpisywało się w moje oczekiwania – niepozorne, dobrze wyposażone e36 z mocnym silnikiem i mieszczące się w założonym budżecie. Mimo, że ogłoszenie nie było aktualne to dokładnie uzmysłowiło mi to czego szukam.
BMW e36 do jazdy na co dzień szukałem niemal 3 miesiące. Nie udało się. Dlaczego odpuściłem?
- Pierwsza kwestia to kombi – ograniczenie się tylko do tej wersji nadwozia sprawiło, że na wiele fajnych egzemplarzy (najczęściej sedanów) mogłem jedynie popatrzeć z zazdrością.
- Druga kwestia to taka, że z moimi poszukiwaniami spóźniłem się jakiś rok lub dwa – w momencie gdy chciałem kupić takie auto (przełom 2018 i 2019 roku) rynek za zachodnią granicą został już mocno wyczyszczony – pozostały już tylko drogie egzemplarze, więc generalnie mało aut trafiało na polski rynek.
- Po trzecie – stan techniczny większości egzemplarzy, który skutecznie zniechęcał do dalszych poszukiwań. Oferowane auta były pełne pseudo-sportowych modyfikacji oraz wszędobylskiej rdzy.
Przez krótką chwilę miałem plan aby pozostać przy BMW, więc skupiłem się na nieco nowszej generacji popularnej „trójki”, czyli modelu e46. W przeszłości byłem posiadaczem takiego auta (z dwulitrowym silnikiem diesla) i mimo, że jeździło mi się nim naprawdę dobrze, to w pamięci zostały także niezbyt dobre wspomnienia licznych problemów technicznych i kosztów ich naprawy – żart „BMW, czyli Będziesz Miał Wydatki” naprawdę nie śmieszy gdy słyszy się go od każdego kolejnego mechanika. Dodatkowo jedynym sensownym silnikiem benzynowym na jaki mógłbym się zdecydować był 170 konny model M54B22 (w autach z oznaczeniem 320i), który w rzeczywistości miał pojemność 2,2l co przekładało się na wyższą akcyzę i ceny sprowadzanych egzemplarzy znacząco przekraczających mój budżet.
Drogą eliminacji wychodziło, że jednak nie będzie to BMW…
A może by tak poszukać SAABa, czyli zmiana kierunku
Jeśli nie BMW to co? Niestety zbyt dużego wyboru nie ma, większość popularnych marek takich jak Opel, Ford czy Volkswagen w tym budżecie nie oferowała nic poza nudnymi konstrukcjami i słabymi silnikami. Przez chwilę przyglądałem się Audi A4 B5 (z silnikiem 1.8T) i Hondzie Accord (z dużym silnikiem 2.4), ale obie konstrukcje zupełnie mnie nie przekonywały.
W podobnym czasie auto dla swojej rodziny zakupił Szwagier. Szukał czegoś niedrogiego i finalnie stał się posiadaczem Saaba 9-3 2.0t w nadwoziu sedan. Po pierwszej przejażdżce jego autem byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tym jak przyjemnie się go prowadzi. To wystarczyło żebym zaczął rozglądać się za podobnym samochodem (oczywiście w nadwoziu kombi). Taki kierunek miał dodatkowe atuty – Szwagier swoim zakupem przetarł szlak i mógł podzielić się doświadczeniem z oględzin kilkunastu egzemplarzy, a podobny samochód wśród rodziny lub znajomych ma bardzo wiele plusów ułatwiających codzienną eksploatację – choćby w kwestii polecenia mechanika czy możliwości sprawdzenia jak dana część działa w innym samochodzie.
Pojazdom od Saaba na pewno nie brakuje charakteru. Marka ma bogatą historię, wiele ciekawych modeli i niestety… została zlikwidowana przez General Motors niemal dekadę temu. Kolejne Saaby już (raczej) nie wyjdą, a to dodatkowo wpływa na wyjątkowy charakter auta. Zamiłowanie do marki widać także po bardzo prężnej społeczności właścicieli tych aut nazywających siebie pilotami (nawiązując do samolotów wojskowych produkowanych także pod szyldem Saab).
Model 9-3 drugiej generacji produkowany był praktycznie 10 lat – od 2002 do 2012 roku co przekłada się na duży rozstrzał cen na rynku wtórnym. Dużo nowocześniej prezentują się auta po face liftingu (2007 r.), ale przekłada się to też na wyższą cenę. Nadwozie kombi określane mianem SportCombi (brzmi zachęcająco, prawda? ;)) pojawiło się dopiero w 2005 roku. W gamie było kilka silników, ale najbardziej udaną i najczęściej polecaną jednostką jest dwulitrowy silnik benzynowy B207 (do tego tematu powrócę w dalszej części wpisu).
Niestety moje kryteria poszukiwań (kombi, benzyna i nieduży budżet) znacząco ograniczyły liczbę dostępnych egzemplarzy. Najbardziej widać to było na przykładzie roku produkcji, który musiałem zawęzić do bardzo krótkiego dwuletniego okresu – od 2005 (rok pojawienia się kombi w ofercie) do 2007 (wyjście wersji poliftowej, na którą nie pozwalał budżet).
Zobacz także
Przyznaję że model sprzed face liftingu wygląda mniej nowocześnie, ale może się podobać – różnicę widać głównie z przodu, bo tył auta (zwłaszcza w kombi) różni się nieznacznie od wersji po face liftingu. Generalnie wersji poliftowej wyglądem dużo bliżej do współczesnych aut – w najciekawszej odmianie 9-3X (napęd na 4 koła, uterenowiony wygląd) lub w wersji z pakietem Aero robi świetne wrażenie. Zapewne byłby to mój pierwszy wybór gdyby nie to, że zakup takiej wersji wymagałby praktycznie podwojenia budżetu…
Poszukiwania mojego auta nie odbiegały od standardu – obejrzałem kilka egzemplarzy, większość sprowadzonych i w słabym stanie technicznym. Zazwyczaj im bogatsza wersja i mocniejszy silnik tym bardziej były zużyte. Ostatecznie udało mi się zakupić egzemplarz z dosyć ubogim wyposażeniem (wersja Linear, brak ksenonów), ale z przyzwoitym przebiegiem (okolice 200 tys.), całkiem dobrym stanie technicznym (jak na niemal 15 letnie auto) i wizualnym (lakier w dobrym stanie, brak rdzy). Auto miało kilka mankamentów co pozwoliło obniżyć jego cenę do 14 500 zł (idealnie w założonym budżecie). Ten egzemplarz wyróżniał się beżową tapicerką oraz nietypowym kolorem o którym warto powiedzieć nieco więcej…
Wszystko fajnie, tylko weź go przemaluj, czyli o największej zado-walecie auta
Co to za kolor? – pytali znajomi. Zgniły zielony, militarny zielony, szaro-zielony, weź-go-lepiej-przemaluj zielony. No dobra, nie będę ukrywał – kolor tego auta był jednym z największych minusów. Moje ulubione kolory samochodów to niebieski i czerwony, nie marudzę przy białych i czarnych, niezbyt lubię srebrne, a zielone… No cóż, w życiu bym nie powiedział że kiedykolwiek kupię zielone auto 😉 Ale że ten egzemplarz miał wiele plusów to przymknąłem na to oko. Niestety kupując używane auto połączenie dobrego stanu technicznego z oczekiwanym stanem wizualnym (w tym z kolorem) zdarza się tylko nieco częściej niż wygrana w lotto…
Oswojenie się z nowym kolorem zajęło mi kilka tygodni. W tym czasie postanowiłem dowiedzieć się nieco więcej o tym niecodziennym odcieniu, który przez producenta został nazwany Arbor Green. Z dalszych poszukiwań dowiedziałem się, że generalnie Saab znany jest z zamiłowania do zielonych odcieni, a oferowana paleta kolorów potrafiła zmieniać się z roku na rok. Zaskakujące było to, że przeszukując Internet znalazłem wyjątkowo mało zdjęć modelu 9-3 w takim kolorze (czyżby nie był hitem sprzedaży? ;)), a mój mechanik (przez którego przewinęło się wiele Saabów) stwierdził, że taki kolor widzi po raz pierwszy w życiu. Wiele tłumaczył fakt, że z tego co udało mi się samemu wyszukać, ten odcień oferowany był jedynie w okolicach 2005 i 2006 roku. Wszystko to sprawiło, że w moim postrzeganiu kolor ten z największej wady auta stał się jedną z jego największych zalet. W końcu jest tak unikatowy, że zapewne drugiego kombi w takim kolorze nie znajdę nigdzie w Polsce!
Pakiet startowy, czyli dlaczego nie możesz wszystkiego wydać na zakup
W moim przypadku praktycznie 1/4 budżetu przeznaczyłem na pakiet startowy. Dlaczego aż tyle? Moim zdaniem istnieją dwa rodzaje napraw związanych z pakietem startowym – mechanika i estetyka.
W pierwszej z nich chodzi o doprowadzenie do względnie dobrego stanu technicznego wszystkich niezbędnych kwestii związanych z mechaniką, a w szczególności tych które przekładają się na bezpieczeństwo i są najbardziej podatne na zużycie (np. zawieszenie). Większość osób właśnie te działania ma na myśli mówiąc o pakiecie startowym. W przypadku mojego 9-3 także nie obeszło się bez kilku napraw:
- Wymiana sterownika silnika. Najgrubsza rzecz wykonana na starcie. Poprzedni sterownik szwankował, a przy tym okazało się, że miał zastosowane niepoprawne oprogramowanie. W ogarnięciu tematu pomógł SaabTuning.pl.
- Zawieszenie. Wymiana sprężyn z przodu, łączników stabilizatora oraz zużytych tulei.
- Wymiana zepsutego fabrycznego odtwarzacza CD oraz dołożenie obsługi AUX – przydatne przy odtwarzaniu muzyki ze smartfona (zwłaszcza, że z montażem niefabrycznego radia jest trochę zachodu).
- Wymiana oleju i filtrów. Standard o którym nie warto zapominać.
Całość tych prac zamknęła się w okolicach 2 300 zł.
Ze względu na powiązanie Saaba z General Motors dużo części jest wspólnych z popularnym Oplem Vectrą C, a to na pewno ułatwia serwisowanie i naprawy. Póki co nie ma problemów z częściami zapasowymi, ale marka Saab już nie istnieje, więc w przyszłości mogą pojawić się problemy z dostępnością niektórych podzespołów.
Warto pamiętać, że serwis Saaba może być problematyczny – nie wszystkie zakłady będą w stanie poprawnie zająć się obsługą takiego auta. Dobrze znaleźć sprawdzony warsztat wyspecjalizowany w tego rodzaju autach i konsekwentnie się go trzymać. W Lublinie i okolicach prym wiedzie Saabix (nieco drogo), a ja mogę polecić SAAB – HOME (dłuższe terminy, ale taniej i równie dobrze).
Osobny akapit poświęcę kwestii estetyki i poprawy wyglądu – w tym obszarze chodzi o to aby przywrócić autu jego dawny blask. Istnieje pewien ciekawy paradoks związany z zakupem używanego samochodu – kupujesz auto używane, a tak naprawdę chciałbyś kupić auto praktycznie nowe – wyglądające jakby wyjechało wprost z salonu. Oczywiście nie jest to możliwe, ale jest kilka rzeczy które można zrobić, aby poprawić wygląd używanego samochodu:
- Czyszczenie wnętrza i pranie tapicerki. Najlepiej zlecić to zewnętrznej firmie zajmującej się praniem tapicerek (taniej) lub detailingiem wnętrza (droższa opcja). W moim przypadku dokładne pranie i czyszczenie plastików wystarczyło aby beżowe wnętrze odżyło.
- Wymiana emblematów na masce i felgach. Drobna rzecz, a robi mega różnicę!
- Wymiana zużytych lub brakujących elementów we wnętrzu. W przypadku tego modelu przydał się nowy mieszek i gałka dla drążka zmiany biegów.
- Założenie odpowiednio dużych felg aluminiowych w dobrym stanie. Ten temat zasługuje na osobny akapit zwłaszcza że, w połączeniu z nowymi oponami, felgi były jednym z droższych zakupów.
Estetyka (bez uwzględnienia nowych felg) pochłonęła kolejne 550 zł.
Dolny znaczek Saaba nawiązuje do lotniczego rodowodu marki – po obu stronach napisu pojawiają się charakterystyczne skrzydła
Załóż ciapki, czyli kup felgi zanim będzie za późno
Auto kupiłem z zimowym kompletem opon, więc w niedługim czasie czekał mnie wybór letniego ogumienia. Zakup nowych opon to idealny moment aby rozważyć wymianę felg na inny rozmiar.
Dotychczasowe felgi – model alu57 („Dual 5-Spoke Open”) w rozmiarze 16″ – były w całkiem przyzwoitym stanie, więc początkowo nie planowałem ich wymiany. Z drugiej strony Saab miał pewien bardzo charakterystyczny wzór felg, który zawsze bardzo mi się podobał – pochodzący z wersji 9-5 Aero alu28 („3-Spoke Sport” w rozmiarze 17″) nazywany niekiedy „klingonami” (nawiązanie do Star Treka?) lub młotami Thora. Zupełnie przypadkiem trafiłem na OLX na ogłoszenie sprzedaży takich felg, które jakby tego było mało okazało się ofertą mojego znajomego (swoją drogą wielkiego fana Saabów). Upragnione felgi trafiły do mnie za 1100 zł – w tej cenie i stanie nie mogłem ich nie kupić.
Jeśli jesteśmy przy temacie felg to napiszę kilka słów o ET (offset, odsadzenie) jakie występowało w oryginalnych alufelgach Saaba. W modelu 9-3 drugiej generacji Saab zastosował nieco inne ET (o wartości 41) niż w starszych swoich autach (ET 49), z czego rozstaw śrub pozostał bez zmian. Z tego względu niektóre felgi (teoretycznie pasujące) mogą wymagać zastosowania dystansów. ET 41 i 49 różni dokładnie 8 mm, przez co wybrane przeze mnie nowe felgi były z obu stron mocniej schowane właśnie o wspomnianą różnicę. Nie było to na tyle dużo aby felgi ocierały o zaciski hamulców, ale wystarczyło aby gorzej wyglądały na tle i tak dosyć szerokiej karoserii. Finalnie zdecydowałem się na założenie 20 mm dystansów jedynie na tylną oś, co z przełożyło się na poszerzenie każdej strony o 12 mm w stosunku do oryginalnych felg.
Ostatnią składową kół są opony – bardzo ważny aspekt jeśli chodzi o bezpieczeństwo (zwłaszcza gdy mówimy o dosyć szybkim aucie). Początkowo planowałem zakupić znane mi opony Uniroyal Rainsport 3, ale ze względu na pozytywne opinie Szwagra oraz osób z Internetu zdecydowałem się na budżetowy wariant w postaci Dębicy Presto UHP 2 w rozmiarze 225/45R17 (jest to rozmiar opony rekomendowany przez Saaba dla modelu 9-3 II). Póki co nie mogę o nich powiedzieć nic złego.
Podsumowując koszty – felgi, opony i dystanse kosztowały łącznie nieco ponad 2 500 zł.
Zobacz także
1.8t który nie jest 1.8, czyli marketingowa saabologika
Zakupiony egzemplarz posiada silnik z oznaczeniem 1.8t, który wbrew pozorom ma pojemność dwóch litrów. Co ciekawe jednostka B207E (1.8t, 150 KM) praktycznie nie różni się od B207L (2.0t, 175 KM), a różnica w mocy spowodowana jest jedynie innym oprogramowaniem. Kolejna wersja B207R (2.0 z dużym „T”, 210 KM) dysponuje już nieco innym osprzętem, ale generalnie jest to konstrukcja z tej samej rodziny. Temat oznaczeń silnika może wydawać się nieco zakręcony, więc jeśli interesują Was szczegóły to odsyłam do wpisu z innego bloga.
Wspomniana benzynowa jednostka B207 jest bardzo podana na podniesienie mocy, a w przypadku konwersji z 1.8t na 2.0t wystarczy wgranie innego oprogramowania. Z racji że czekała mnie wymiana sterownika to skorzystałem z okazji i razem z nowym sterownikiem pojawiła się modyfikacja stg0 (podnosząca moc z 150 KM na 175 KM). Jeśli chcecie bawić się w tego rodzaju zmiany to zachęcam aby znaleźć warsztat, który rzeczywiście zna się na rzeczy. W kwestii sterownika bardzo pomógł SaabTuning.pl i tam też odsyłam po więcej informacji w temacie tuningu oprogramowania i wyciskania dodatkowych koni mechanicznych.
Uzyskana moc 175 KM przekłada się na bardzo dobrą dynamikę auta. Odnoszę wrażenie że samochód jeździ nawet zbyt żwawo jak na seryjne możliwości pozostałych układów (np. zawieszenia czy układu kierowniczego). Minusem jest na pewno spalanie w okolicach 11-12 l (miasto), a instalacja LPG lepszej klasy także nie jest zbyt tania – najlepiej przygotować się na wydatek rzędu 3 000 zł.
Plastik, wszędzie trzeszczy plastik, czyli o jakości wnętrza słów kilka
Saab w przeszłości był pozycjonowany jako marka premium. Model 9-3 drugiej generacji konkurować miał m. in. z BMW Serii 3 e90 i zestawiając go bezpośrednio z tym oraz innymi modelami klasy premium z tamtego okresu to Saab wypada dosyć blado. O ile wygląd czy osiągi jeszcze się bronią to najwięcej zastrzeżeń mam do wnętrza i wykorzystanych materiałów.
Zegary bardzo proste i czytelne. W podświetleniu deski rozdzielczej dominuje kolor zielony Najbardziej trzeszczące miejsce we wnętrzu. Na zdjęciu widać także nietypową lokalizację stacyjki Beżowa tapicerka ładnie komponuje się z zielonym kolorem nadwozia
Zastosowane plastiki są naprawdę słabej jakości, wiele elementów trzeszczy przy użyciu – w szczególności źle spasowany tunel środkowy. Kolejnym przykładem są przyciski na konsoli wykonane z miękkiego plastiku podatnego na ścieranie. Wygląd deski rozdzielczej także nie powala – ot taki niezbyt wyróżniający się standard, któremu nawet za bardzo nie pomógł face lifting. Jestem lekko rozczarowany bo w tym obszarze zdecydowanie liczyłem na więcej…
Kończymy, czyli krótkie podsumowanie
Od zakupu minął już więcej niż rok, czy z perspektywy czasu dokonałbym takiego samego zakupu?
Tak, ale… znalazłem alternatywę, którą mógłbym w tamtym czasie wziąć pod uwagę. Sąsiad z pobliskiego bloku posiada Opla Zafirę A w wersji OPC i niesamowitym niebieskim kolorze. Nie jest to już może najnowsze auto i tym bardziej nie kombi (tylko minivan), ale zdecydowanie wpasowuje się w moje kryteria szybkiego rodzinnego (prawie) kombi.
A gdybym dziś szukał takiego auta to budżet 15-20 tys. zł otwierałby nowe możliwości, ale plan poszukiwań byłby podobny – być może wróciłbym do tematu zadbanego BMW e46, na pewno przeglądał Saaby 9-3 (ale już w wersji poliftowej) i zainteresował się Oplem Zafira OPC (może nawet kolejnej generacji, czyli B).
To tyle ode mnie, a Wy co byście kupili na moim miejscu? Napiszcie w komentarzu.
5 komentarzy
Cześć!
Genialny kolor, bardzo fajne auto! Niestety muszę wtrącić swoje 3grosze. Kamil z saabtuningu może i troszkę zna się na rzeczy, jednak słynie w środowisku „pilotow” jako osoba rzadko polecana. Przyczyna tego jest jego „chodzenie na skróty” jeżeli chodzi o programowanie Saabow. W prostych słowach- ma kilka wersji softu które masowo wgrywa, często robiąc to „korespondencyjnie”. Takie programowanie może i sprawdzi się w autach „nowych” lub w perfekcyjnym stanie technicznym, o tyle w naszych „zużytych” prowadzi to do masy komplikacji. Zastosowany stag0 nie jest oczywiście czymś złym, jednak program robiony osobiście u „normalnego” tunera sprawdza się o wiele bardziej.
Niemniej życzę wszystkiego najlepszego i pamiętaj, odmachuj pilotom na drodze!
Pozdro.
Trudno się nie zgodzić z kolegą wyżej. Niestety w starszych modelach elektronika się sypie i bez odpowiednich narzędzi nie da się tego naprawić. Mimo że auto ma już swoje lata koszty nie będą małe. Ba, mogą się okazać wyższe niż normalnie. Problem też w tym, że nie da się naprawić elektroniki raz na zawsze. Pozostaje mieć nadzieję, że trafiłeś na dobry model.
„Marketingowa saabologika” brzmi jakby prześmiewczo, zupełnie niepotrzebnie. Podobny zabieg marketingowy zrobił koncern VAG w modelach Audi – modele A3 i A4 z oznaczeniem 1.8T również posiadały dwulitrowy motor.
Saaby są fajne, ja zas samochód prywatny mam gorzej z samochodami do firmy. Aktualnie jeszcze teraz inwestuję oprócz w samochody do mojej firmy to w budy, ostatnio nawet zamówiłem powiększone zbiorniki paliwa do busów, bo jest to niestety już niezbędne przy naszej pracy
A ja szukałem Saaba i wylądowałem w BMW „przyszłym klasyku” 😀 Oglądałem poliftowe 9-3 kombi, 2.0T 210 KM XWD i… do tej pory pamiętam, jak to potrafi wgnieść w fotel, i do tej pory pamiętam, jak rozczarowałem się tym morzem trzeszczącego plastiku spasowanym tak źle, że nigdy czegoś takiego nie widziałem 🙁 Jestem zadowolony z podjętej decyzji, ale nadal chodzi mi czasem po głowie białe lub błękitne SportKombi Aero z łosiem Hirscha na grillu i felgami od TurboX, zrobione pod 300 KM z instalacją od TurboLPG. Dobra, kończę, bo się ślinię 😉