Seria DTM (niem. Deutsche Tourenwagen Masters) to obecnie moje ulubione zawody motorsportowe. Jedyna seria którą w miarę możliwości staram się oglądać na żywo, gdy w pozostałych (w tym Formule 1) zazwyczaj jedynie śledzę wyniki. Mimo że jest to niemiecka seria to wychodzi ona także po granice Niemiec – mamy wyścigi we Włoszech, Belgi i Holandii, a wcześniej także na Węgrzech czy w Moskwie. Kierowcy to także międzynarodowa mieszanka (niektórzy z doświadczeniem w F1), a wśród producentów, oprócz typowo niemieckich marek takich jak Audi i BMW, obecnie jeździ także Aston Martin (a w przeszłości m.in. Alfa Romeo, Volvo czy Ford).
Warto oglądać DTM bo…
Tak naprawdę powodów jest wiele, ale ja wybrałem dla Was kilka najważniejszych.
W odróżnieniu od F1 w DTM można liczyć na sporo emocji
Ten akapit nie jest po to aby dopiec Formule 1. Naprawdę liczę że królowa sportów motorowych pójdzie w innym (lepszym) kierunku. F1 popularnością i marketingiem bije inne serie na głowę, ale tak naprawdę podczas wyścigów brakuje emocji. W F1 rzeczywiście jeżdżą najszybsze auta na świecie, ale co z tego jeśli większość wyścigów wygląda jak procesja od startu do mety, wyprzedzeń i zmian pozycji jest bardzo mało, a najmocniejsze zespoły okopały się na swoich pozycjach i jeszcze przed weekendem wiadomo kto (prawdopodobnie) wygra.
DTM to zupełne przeciwieństwo – stawka jest bardzo wyrównana. Każdy z producentów wystawia obecnie po kilka takich samych aut (Audi aż 8, BMW 6, a Aston Martin 4). Różnice pomiędzy producentami nie są tak bardzo zauważalne (nieco odstaje Aston Martin, ale należy pamiętać że to ich debiutancki sezon), a dużo więcej zależy od samego zespołu, wypracowanych ustawień samochodu oraz przyjętej strategii wyścigowej. W takich warunkach kierowcy mają szansę aby pokazać swoje prawdziwe umiejętności, dzięki czemu na torze cały czas trwa walka – auta bardzo często jeżdżą „koło w koło”, a wyprzedzeń jest bardzo dużo (w czym pomagają takie rozwiązania jak DRS czy Push-to-Pass). Zdarzają się także sytuacje gdy zawodnik przebija się z końca stawki i dojeżdża na podium lub nawet odnosi zwycięstwo – nie są to rzadkie przypadki. Jak dla mnie to jest definicja motorsportu. O oglądanie takich wyścigów nic nie robiłem!
Nie miałem okazji osobiście uczestniczyć w weekendzie wyścigowym serii DTM, ale mam nadzieję że w przyszłości uda mi się zaliczyć przynajmniej jedne zawody. Wokół weekendu budowana jest otoczka naprawdę ciekawego wydarzenia pełnego imprez i różnych atrakcji. Warto też dodać, że podczas weekendu DTM towarzyszą inne serie wyścigowe m. in. W Series (pierwsza seria z udziałem samych kobiet), Porsche Carrera Cup czy zmagania klasyków w ramach Tourenwagen Classics i BMW Classic Racing History.
Zobacz także
Auta w DTM to niesamowite konstrukcje
Z motorsportu najbardziej lubię wyścigi aut turystycznych (ang. Touring Cars). Na samym początku stała za nimi bardzo prosta idea, która bardzo mi się podoba – weźmy zwyczajne codzienne auto, podrasujmy je nieco i wystawmy do wspólnego wyścigu. Miało to też dużo sensu z punktu widzenia marketingu – przeciętny Kowalski (a raczej Müller lub Schmidt) kupując w salonie auto podobne do tych, które widział na torze lub w TV, miał wrażenie że wchodzi w posiadanie auta o równie sportowym charakterze. Pozory oczywiście mylą bo współczesne wyścigowe auta turystyczne, a w szczególności auta DTM, ze swoimi komercyjnymi odpowiednikami mają bardzo mało wspólnego. Pomimo różnic nadal zostało spore podobieństwo do fabrycznych karoserii i gdzieś w podświadomości marketing ten działa nadal – przynajmniej na mnie bo posiadając odpowiednie środki chętnie kupiłbym BMW Serii 4 lub Audi 5 😉
W historii DTM lista producentów nigdy nie była zbyt rozbudowana – poza początkami serii, przez większość lat w zawodach uczestniczyły 2-3 marki. Podobnie jest obecnie – od sezonu 2019 w stawce jeżdżą Audi, BMW i Aston Martin. Ten ostatni zastąpił Mercedesa, który po wielu latach uczestnictwa i końcowym zwycięstwie w 2018 r. przeniósł swoją uwagę w kierunku Formuły E (czy słusznie to się jeszcze okaże).
Jeśli chodzi o specyfikację techniczną to bieżący sezon można nazwać wielką rewolucją. Silniki V8 zastąpiono dwulitrowymi 4-cylindrowymi jednostkami z doładowaniem. Wydawać się może, że to zmiana na minus, ale ta konfiguracja wystarcza do rozwinięcia mocy rzędu 620 koni (więcej o 100 niż w poprzedniej jednostce) i osiągania prędkości w okolicach 300 km/h. Wymiana silników to początek zmian, do tego dochodzą modyfikacje pakietu aerodynamicznego, a całość ma na celu dalsze ujednolicenie specyfikacji z japońską serią SUPER GT. Bardzo prawdopodobne że w przyszłości obie serie będą wykorzystywały auta tych samych marek lub nawet połączą się w jedne zawody.
W DTM jeżdżą znani i utalentowani kierowcy
Nie samą Formułą 1 żyje człowiek. Wiedzą to także kierowcy, a część z nich właśnie w DTM znalazła sobie naprawdę fajną alternatywną ścieżkę kariery. W obecnej stawce mamy dwóch kierowców z przeszłością w Formule 1, są to Timo Glock i Paul di Resta, a do niedawna także Pascal Wehrlein. W historii DTM pojawiały się także inne „głośne” nazwiska powiązane z F1, np. Mika Häkkinen, David Coulthard, Jean Alesi czy Ralf Schumacher.
Obecnie w stawce mamy mieszankę doświadczonych kierowców (np. Bruno Spengler, Mike Rockenfeller – obaj po 35 lat i 1 mistrzostwie w DTM) z młodymi i głodnymi sukcesów wilkami (np. Sheldon Van Der Linde – 20 lat, Joel Eriksson – 21 lat). Do tego dochodzą DTMowi „wyjadacze” tacy jak René Rast (mistrz z 2017 i 2019) i Marco Wittmann (mistrz z 2014 i 2016). Stawka kierowców jest naprawdę wyrównana.
Mam szczerą nadzieję, że w niedługim czasie w serii DTM pojawią się także Polacy. Liczę że Robert Kubica daruje sobie męczarnie w Williamsie i (już darował ;)) zamieni Formułę 1 właśnie na DTM (pogłoski o udziale polaka w tej serii pojawiały się jeszcze przed jego powrotem do F1). Chciałbym też aby DTM było kolejnym krokiem w karierze utalentowanego Karola Basza (w 2019 roku mistrz serii Lamborghini Super Trofeo), co jest realną opcją o ile znajdą się odpowiedni sponsorzy – mówił o tym sam Karol w głośnym wywiadzie dla Weszlo.com.
Zobacz także
DTM to seria z długą historią
W tym roku seria święci niemały jubileusz – na torze Lausitzring odbył się wyścig nr 500, a zawody (z małymi przerwami) dostarczają emocje już od 35 lat.
Pierwsze mistrzostwa DTM odbyły się w 1984 roku, a ich pierwszym mistrzem został Volker Strycek za kierownicą BMW 635 CSi. Co ciekawe w zwycięskim sezonie nie odniósł żadnego zwycięstwa w swojej drodze po tytuł.
Historię DTM można podzielić trzy etapy. Pierwszy, jeszcze pod starym „szyldem” bo jako Deutsche Tourenwagen Meisterschaft trwał 12 sezonów (do 1996). Często jest określany jako Złota Era gdyż w tamtym okresie mistrzostwa były niezwykle popularne.
Jest to także okres w którym przewijała się największa liczba producentów. Oprócz BMW (635 CSi, M3 e30), Audi (Audi V8 Quattro) i Mercedesa (190E Evo 2, C-Class V6) swoje auta wystawiali: Volvo (240 Turbo), Chevrolet (Camaro), Alfa Romeo (155 V6 Ti), Ford (Sierra RS500), Rover (model Vitesse) i Opel (Calibra V6 4×4).
Po 3 sezonach przerwy mistrzostwa powróciły w 2000 roku dzięki zaangażowaniu Opla i Mercedesa. Był to początek rozkręcania DTM na nowo i niejako drugi etap życia tej serii. W 2004 do stawki dołączyło ponownie Audi, jednak rok później z udziału zrezygnował Opel i aż do 2011 roku w mistrzostwach ponownie uczestniczyło tylko 2 producentów. W tym okresie także pojawiały się ciekawe auta – Audi wystawiało modele TT-R i A4, Mercedes swoje AMG CLK i AMG C-Class, a Opel na początku Astrę Coupé a potem Vectrę GTS.
W mojej opinii świetność serii przywróciło w 2012 roku BMW powracając do zawodów. Jak za czasów największej popularności koło w koło swoje pojedynki toczyły auta od największych niemieckich producentów – BMW, Audi i Mercedesa. Powrót BMW do stawki okazał się wielkim sukcesem, gdyż już w debiutanckim sezonie mistrzostwo zdobył Bruno Spengler za kierownicą modelu M3 DTM (E92).
Niestety z końcem sezonu 2018 stawkę opuścił Mercedes (zgarniając przy okazji tytuł mistrzowski), którego w kolejnym sezonie zastąpił Aston Martin. Rok 2019 to niejako nowe rozdanie z powodu znaczących zmian w specyfikacji technicznej (o czym pisałem wcześniej). Patrząc na bogatą historię i kierunek w którym zmierza seria to na brak emocji nie możemy narzekać – przyszłość rysuje się w różowych barwach.
Jeśli interesuje Was pełna historia serii DTM odsyłam do oficjalnych wpisów przygotowanych przez z okazji 500 wyścigu.
Nie jesteście przekonani?
No cóż, bardziej zachęcić Was nie potrafię 😉 Najlepiej sprawdzić to wszystko o czym piszę na własnej skórze. DTM wraca z kolejnym sezonem 25 kwietnia 2020.
Gdzie oglądać DTM w 2020 roku?
Aktualizacja 25.07.2020. Nieco niespodziewanie prawa do transmisji nabyła także stacja Super Polsat. Będzie ona pokazywać jedynie sobotnie wyścigi. Super Polsat jest ogólnodostępnym kanałem, który można odbierać między innymi w ramach naziemnej telewizji cyfrowej, a także na platformach satelitarnych i w sieciach kablowych.
Aktualizacja 3.06.2020. ITR (organizator serii DTM) zaprezentował zaktualizowany kalendarz na sezon 2020. Pierwsza planowana runda została odwołana, więc wyścigi DTM w 2020 roku zostaną zainaugurowane dopiero 1 sierpnia na belgijskim torze Spa-Francorchamps. W Polsce zmagania kierowców DTM (w tym także Roberta Kubicy) najłatwiej oglądać za pośrednictwem Eleven Sports.
Aktualizacja 31.03.2020. DTM w oficjalnym komunikacie poinformowało o podpisaniu umowy z Eleven Sport na transmisje serii przez najbliższe dwa sezony, czyli 2020 i 2021. Sezon 2020 według nowych planów rozpocznie się 10 lipca 2020 i liczyć będzie 10 rund. Dla kibiców wybór Eleven Sport to bardzo dobra wiadomość, gdyż stacja transmituje także wyścigi Formuły 1, polski żużel oraz topowe ligi piłkarskie (niemiecka, włoska i hiszpańska). Abonament można wykupić bezpośrednio na stronie z Eleven Sport lub jako pakiet w ramach Player+. Minusem jest to, że stacja nie transmituje (przynajmniej jeszcze) w jakości 4K oraz swoją aplikacją wspiera jedynie Smart TV od Samsunga (tutaj ratunkiem może być Player+, który ma aplikację także na telewizory LG i Sony).
* fotografia tytułowa pochodzi ze zbiorów Media DTM